9.9.09

na gorąco, los días del fútbol

Jak parę osób zdążyło może zauważyć, na dniach wyjaśnia się, które z reprezentacji w piłkę kopaną przyszłoroczny początek wakacji spędzą w Afryce Południowej, a które będą mogły pojechać sobie na grzyby. Nie inaczej jest też po tej stronie Atlantyku - Meksyk, który w chwili mojego tu przyjazdu znajdował się na czwartym miejscu w grupie, za USA, Kostaryką i Hondurasem, w sobotę pokonał w San José drużynę "ticos", dziś zaś podejmował na opisywanym już Estadio Azteca drużynę Hondurasu, w której w drugiej połowie nieźle udzielał się znany z gieksy Bełchatów Carlo Costly. Rezultat:


Wcześniej miałem jednak wątpliwą przyjemność obejrzenia/wysłuchania relacji ze słoweńskiego występu naszych bohaterskich kopaczy. Jeśli kogoś to ominęło, oto napotkany dziś na ścianie blaszon, świetnie wyrażający wrażenie, jakie zrobili:


Ci, którzy wynik znają, zapewne też wiedzą, że jeden niemłody pan wywalił w związku z tym drugiego pana, od siebie starszego. I tu ciekawostka - prezes Lato ostatnie lata zawodowej kariery piłkarskiej (1982-84) spędził w tutejszym Atlante Cancún, strzelając przy tym piętnaście goli. Z kolei Leo Beenhakker, drugi bohater dzisiejszego dramatu (farsy?), w latach 1994-95, 1996 oraz 2004-05 prowadził tutejszą stołeczną drużynę América tudzież Pasiaste Kozy z Guadalajary. Czyli miałem przynajmniej punkt zaczepienia, wylewając żale przed bracią kelnersko-taksówkarską.

Przy okazji wrzucam też zdjęcie wspominanego uprzednio piwa con maric... camarones (w pucharze solą okraszonym), a także - bez konkretnej przyczyny - dwóch kościotrupów zdobiących pewną lubianą knajpkę. Jeden z nich jest nieostry, ale za to ma nad głową logo coca-coli, czyli niesie przesłanie prozdrowotne:
.

Najbliższy wtorek to tutejsze święto niepodległości, nie mam więc zajęć i może wyskoczę na parę dni nad któreś z upragnionych mórz. Myślałem nad wypadem na południe połączonym z wizytą w Gwatemali, ale na drodze stanął mi tutejszy MSZ, który uważa, że powinienem pisać pracę, a nie się szlajać po obcych stronach, więc za przekroczenie granicy kraju przed upływem paru miesięcy od przyjazdu grozi anulowaniem jednej transzy stypendium. Jakby komuś w najbliższym czasie bardzo zależało na zdjęciach z Gwatemali, Salwadoru czy Hondurasu, z Chęcią podam numer konta, pod którym można w zastępstwie tutejszego rządu taki wyjazd mi sfinansować. Z innej beczki: w najbliższym czasie wrzucę na bloga dwa teksty - jeden mój, po naszemu i tutejszy, drugi zaś nie mój, dość od czapy i po hiszpańsku - z zadaniem odgadnięcia autora. Tymczasem, borem-lasem.

Edit: Posta opublikowawszy, zauważyłem nietuzinkowość dzisiejszej daty. Wszelkie wnioski wolne i szybkie, (roz)skojarzenia i doświadczenia z mijającym dniem mile widziane. Z niecodziennych obserwacji mogę tylko wspomnieć o spotkanej około dziewiątej wieczorem parze młodych gejów, którzy na miejskim skwerku ćwiczyli dość długie sekwencje baletowe.

1 komentarz:

Sqli pisze...

potrzebujesz tagu "gejowskie sekwencje baletowe".
i can haz szkieletor as souvenir?
ps. maricones!